O tym, jak alchemik skończył karierę

 

Słowo "symulator" w kontekście gier zawsze wzbudza moją ciekawość. Możliwość przeżycia stosunkowo realistycznej i interaktywnej sytuacji, w której być może nigdy nie znajdę się w prawdziwym świecie, jest dla mnie bardzo kusząca. Jako gracz mogę poznać aspekty różnych dziedzin życia od podszewki, a do tego niejednokrotnie poszerzyć swoją wiedzę dotyczącą rozmaitych branż. Symulator kierowcy ciężarówki? Świetna zabawa! Symulator koszenia trawy? Czemu nie! Symulator alchemika? Coś nowego, sprawdzam!

Księga z miksturami.

Od kiedy usłyszałam o Potion Craft, wiedziałam, że będę próbowała swoich sił w tym tytule. Sam opis zachęca - w końcu obiecuje nam wszystko to, czego prawdziwy alchemik doświadcza - prowadzenie własnego sklepu, warzenie mikstur, a nawet samodzielne uprawianie składników. Dodatkowo styl graficzny, który oferują nam twórcy, wyjątkowo trafia w moją estetykę. Przypomina mi grę Pentiment, którą niedawno ukończyłam, a ta w zeszłym roku skradła moje serce również warstwą wizualną. Potion Craft, dostępny w ramach usługi GamePass, trafił więc na mój pulpit krótko po przygodzie z Andreasem. Jednak czy obiecane elementy rozgrywki są tak emocjonujące, jak mogłoby się wydawać?

Wstawaj alchemiku, mamy mikstury do uwarzenia.

Każdy dzień zaczynałam od odwiedzenia przysklepowego ogródka, żeby zerwać rośliny i zebrać grzyby potrzebne do tworzenia nowych preparatów. Niestety, gra nie oferuje nam stałego miejsca w którym możemy zaopatrzyć się w składniki, więc musimy liczyć na dary natury lub na losowo pojawiających się w naszym sklepie handlarzy. Bywało, że brakowało mi specyficznych komponentów do uwarzenia mikstury i musiałam cierpliwie czekać, aż jeden z kupców zaoferuje mi takowe w ilości jakiej potrzebowałam. Mam szczerą nadzieję, że twórcy dodadzą opcję, która umożliwi nam handlowanie składnikami niezależnie od gości odwiedzających nasz przybytek. A będąc przy temacie gości - przyjdzie nam spotkać się z bardzo ciekawymi personami!

W zależności od tego jak będziemy prowadzić swój sklep i jakich klientów postanowimy obsłużyć, nasza reputacja będzie odpowiednio dobra lub zła, a przybywają do nas, ujmijmy to, osobliwi nabywcy. Część z nich rzeczywiście szuka remedium na problemy zdrowotne (jak "ból rzyci"), albo potrzebuje wzmocnić swoje siły do pracy. Niektórzy jednak mają o wiele ciekawsze prośby - szukają sposobu na spalenie stodoły złośliwemu sąsiadowi, chcą być szybcy, żeby coś ukraść lub kombinują z magią. 

Mikstury, które tworzymy by zaspokoić konkretne potrzeby naszych konsumentów, mogą być także wzmocnione innymi efektami, dzięki czemu proces warzenia jest jeszcze ciekawszy! Przykładowo, dla rycerza odpowiednią mieszanką będzie nie tylko ta, która uczyni go silnym - dodajmy mu kamiennej skóry, a zapłaci więcej!

System targowania się to oryginalny, zręcznościowy element!

Najciekawszym, w moim odczuciu, elementem rozgrywki jest nie tylko samo warzenie mikstur, ale również proces poszukiwania nowych preparatów. Alchemiczna mapa, po której poruszamy się dzięki mieszaniu składników, to strzał w dziesiątkę. Spędziłam sporo czasu ustawiając najlepsze "trasy" dla swoich kompozycji i sprawdzaniu co z tego wyniknie. Spokojnie - niczego ani nikogo nie spaliłam, chyba, że pośrednio - z początku nie dbałam o reputację.

Alchemiczna mapa, w której każdy składnik poprowadzi Cię w inną stronę. Uważaj na czachy!

Dlaczego więc, jak w tytule, skończyłam karierę w Potion Craft? Na prawdę tego nie chciałam, ale stało się - najzwyczajniej mnie znudziło. Niestety, po pewnym czasie brakuje dodatkowych aktywności. Twórcy oferują nam wprawdzie rozwój maszyny alchemicznej, którą znajdziemy w piwnicy swojego sklepu, jednak aby zdobyć części zamienne potrzebujemy - oczywiście - więcej złota, a w dodatku, ze względu na losowość pojawiania się kupców, przyda nam się trochę szczęścia. Zrezygnowałam, kiedy musiałam robić już kolejny raz z rzędu ognistą miksturę i poza pieniędzmi oraz reputacją nic nie pchało mnie do przodu. Odkryłam też spory kawałek mapy, ale to wymagało posiadania wielu składników (znów loteria - czy znajdę je w ogrodzie, czy u kupca?), a tworzenie nowych mieszanek metodą prób i błędów bywało frustrujące.

Ale! Nie oznacza to, że nie polecam sprawdzić tego tytułu. Jak najbardziej polecam, spędziłam kilkanaście godzin w dużej mierze bardzo przyjemnie, grafika oraz muzyka przygrywająca w tle były bardzo relaksujące po ciężkim dniu pracy. Być może wrócę do swojej przygody z alchemią, kiedy pojawi się jakaś aktualizacja, ale na ten moment - odkładam kociołek na bok.


            Autor: Patalke



Komentarze

  1. W Potion Craft mam jakieś 25 godzin i szczerze nie wiem w jaki sposób tak szybko się tyle uzbierało :D Faktycznie po jakimś czasie wkrada się nuda, ale jeśli twórcy rozwiną grę o jakieś nowe mechaniki to chętnie wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chciałam tylko nadmienić, że symulator koszenia trawy był beznadziejny xD

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty